Dziadkowie przywieźli w niedziele łopatki do piasku- chyba powinnam napisac łopaty.
Siedzimy jeszcze w domu w ramach kwarantanny pozapalno oskrzelowej, w piaskownicy zalega minimum 20 cm śniegu należało wymyślić domowe zastosowanie łopatek.
Co moje dzieci uczyniły z radością udając zbójcerzy.
Tak, tak tatuś czyta z dziećmi...
Ukierunkowując potencjał ruchowy chłopaków w trosce o mieszkanie i swój słuch wyciągnęłam piórka i ułożyliśmy tor przeszkód.
Z piórkiem na łopatce pokonywała tor przeszkód tylko jedna osoba wracała i podawała z łopatki na łopatkę piórko następnej- i tak w kółko.
Jak już matka siły nie miała latać, siadła- dmuchaliśmy piórka położone na łopatce i próbowaliśmy je złapać zanim spadną na podłogę. Chyba nie musze dodawać że matka tylko siedziała a dzieciaki biegały :)
Wymyśliliśmy różne dmuchy (po polsku dmuchnięcia) byłu dmuchy krótkie i długie, serie dmuchnięć, dmuchnięcia z parskaniem, dmuchnięcia po słoniowemu... oj długo by wymieniać.
A na koniec zrobiliśmy piórkowe wyścigi kto przedmuchnie pierwszy swoje piórko przez cały pokój aż do kuchni!
A w kuchni... czekał już podwieczorek :)
Zdjęcia jutro jak kabelek do telefonu się odnajdzie
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz