To był dzień który musiałam najbardziej zmodyfikować z powodu choroby Szarańcza.
Miał być spacer z lupą, lalki plecione z trawy, granie na liściach, piknik na kocyku w pobliskiem lesie... no nic, co się odwlecze...
To był też dzień szczytu choroby więc raczej odpoczywaliśmy tego dnia.
U MAMAtyki były niedawno mapy. Tygrysiasty kocha mapy, atlasy , globusy, kompasy, makiety i inne kartograficzne gadżety.
Zamiast na spacer z mapą po urokliwym Komorowie (polecam wszystkim okolicę) w poszukiwanie skarbów, wybraliśmy się na wędrówkę po własnym domu.
Mądrzejsza o doświadczenie z dnia żółtego kiedy Szarańcza wywaliła wszystko w poszukiwaniu żółtych rzeczy pochowałam w trzech pomieszczeniach maszego domostwa różne zielone przedmioty- zadaniem chłopaków było odnalezienie tych przedmiotów. Aby zadanie było bardziej interesujące sporządziłam zieloną mapę skarbów.
Pierwsza zdobycz |
Zabawa była wyśmienita. Na początku troszkę miał Tygrys problem żeby przełożyć rzut z góry na pomieszczenia realne, zwłaszcza, że umieszczałam tylko charakterystyczne meble i części pomieszczeń nie uwzględniłam.
Szarańcz też szukał, ale zupełnie nie czytał mapy bardziej rozglądał się w poszukiwaniu zielonych przedmiotów, za to odnalazł się w roli tragarza i dzielnie dźwigał zielone pudełko na skarby :D
Na drugie śniadanie było kiwi jako reprezentant zielonej żywności jadalnej...
Szarańcza zorganizowała sobie sama zieloną zabawę, kiedy poszłam do łazienki przewinąć J.
Wracam, a środek naszego pokoju zabaw prezentuje się następująco...
Sprzątania nie uniknęłam
Zabawę przeprowadzałam z górką tydzień temu, a w dalszym ciągu codziennie słyszę prośbę o narysowanie mapy.
Przyspieszenie ;-)
OdpowiedzUsuńa bo zegarek mam kopnięty w komputerze i zawsze o tym zapominam :P
UsuńBo mapy mają w sobie to coś tajemniczego... któż z nas ich nie lubi. Kiedy jeszcze w przedszkolu pracowałam raz do roku organizowałam ogromniaste podchody - najpierw sama przechodziłam trasę, by mapę przygotować, potem mapy zdobione niczym te sprzed lat trafiały w ręce przedszkolaków, ależ była zabawa... Czekam aż moi odrobinę podrosną i dla nich również coś podobnego zamierzam przygotować :). Rozgadałam się i zapomniałam dodać, że cudny pomysł z tym poszukiwaniem skarbów :). Pozdrawiam i dobrej nocy
OdpowiedzUsuńWłaśnie w głównym zamyśle to też miały być podchody, już nawet opracowałam trasę i zakupiłam cukier dla koni co przy trasie stoją, ale wirusówka nas pokonała :)
UsuńŚwietne, na pewno u siebie wykorzystam :)
OdpowiedzUsuńZ Mateuszem i taką mapą to już można poszaleć, czasem nie mogę się doczekać kiedy dzieciaki troszkę podrosną :)
UsuńChyba zgapię, ale u nas bez wirusa, więc może w parku...
OdpowiedzUsuńZgapiaj niedziele mam zgapioną od Ciebie :)
UsuńAdaś też lubi mapy ;)
OdpowiedzUsuńAle super! Czekam jeszcze jakieś 6 mcy niech Tutu zacznie robić się bardziej komunikatywny i mam nadzieje, mape bedę robić! BBomba!
OdpowiedzUsuńOj, mapy skarbów to cuda!!! Dzieciaki uwielbiają :)
OdpowiedzUsuń