środa, 15 maja 2013

W poszukiwaniu asfaltu...

Plac zabaw zalał deszcz, więc na spacer poszliśmy sobie szukać kawałka asfaltu...
Wzięliśmy pudełko kredy i bańki mydlane.

Malowanie kredą na tak olbrzymiej powierzchni samo w sobie było frajdą.

Każdy rysował co chciał i jak chciał.

Przyszedł mi do głowy pomysł z zabawą w odrysowywanie cieni rzucanych na ziemię, ale zaszło słońce i tyle z mojego pomysłu było, że jednego Tygrysa odrysowałam, a chłopaki już niczego odrysować nie zdążyli :)
Jednak zapamiętam ten pomysł, bo chyba wart tego...

Później pobawiliśmy sie w odnajdywanie figur i kolorów.(podpatrzone u Mamatyki)

Puszczaliśmy bańki- mnóstwo baniek mydlanych dużych, małych kolorowych...
Mamy do puszczania miecz- bańki wychodzą duże i jest ich zdecydowanie więcej niż zwykłym dmuchadłem.  No i nie trzeba się nadmuchać
Oczywiście dmuchać można, ale proces produkcji polega raczej na machaniu mieczem.
Tygrys był zaskoczony, że wiatr też umie puszczać bańki.







Pamiętam taką moja podwórkową zabawę z dzieciństwa:
Rysowałyśmy z dziewczynami domki- rzut z góry.
Robiłyśmy różne pomieszczenia w naszych domach- meblowałyśmy je- wszystko patykiem na piasku (a raczej ubitej ziemi), wszystko w wymiarach rzeczywistych, albo prawie rzeczywistych. Później odwiedzałyśmy się wzajemnie...
To była fantastyczna zabawa, tylko zdecydowanie nie dla facetów.
Zaproponowałam Szarańczy taka męska odmianę.
Narysowałam samochód, na początku nie za bardzo wiedzieli o co w tej zabawie chodzi, ale już po chwili pobili się kto ma siedziec za kierownicą :)
Ustalili kto prowadzi.

Jadą

Przyczepka dla J. :)

Bardzo fajnie to wszystko wyszło, bo do mojego ogólnego zarysu samochodu w trakcie zabawy pojawiały się różne propozycję.
"Mamo dorysujmy ulicę!"
"Mamo, nie ma kluczyków" Szarańcz poleciał po klucze do domu i już kluczyki były :)
"Mamo siadaj jedziemy do babci... jeszcze J..., a gdzie tata?... no szybko jedziemy, podjedziemy po tatę do pracy!"

Pojawił się też problem do rozwiązania, bo J. nijak się z wózkiem do auta nie mieścił Chłopcy natychmiast wymyślili przyczepkę na wózek, i J. jechał w wózku na niebieskiej przyczepce.

Strasznie jestem z nich dumna raz, że tak wspaniale weszli w ta zabawę, a dwa, że nie zapomnieli o bracie, a gdy pojawił sie problem to sami go rozwiązali.

Taką mam mądrą Szarańcze w domu.

4 komentarze :

  1. Super Zabawy, jesteś bardzo kreatywną mamą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabawa w samochód rewelacja:) Zapamiętam (w wersji w dom;p) i jak Zosia dorośnie do takich zabaw, to jej zaproponuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie pamiętam w jakim wieku sie w to bawiłyśmy ale musiałyśmy być juz stare kozy bo nie pamiętam tez że mama gdzies była, a moja mama wychodziła ze mną na podwórko chyba do 7 roku życia :)
      Spróbuje te domki jak będzie kiepska pogoda z chłopakami zrobić ciekawe jak wyjdzie.

      Usuń
  3. Ganialna zabawa:), a u nas asfaltu pod dostatkiem.

    OdpowiedzUsuń