poniedziałek, 2 września 2013

Zapraszamy na herbatę!

Five o'clock?
Nieeee, ale i tak zapraszamy na herbatę.

Dawno, dawno temu, Szarańczowa mama prowadziła w przedszkolach i nie tylko zajęcia z ceramiki.

Później Tygrysa próbowałam zaznajomić trochę z gliną, ale po pierwsze nie mieliśmy pieca, co już stawiało pytanie o celowość pracy w glinie, po drugie glina mu śmierdziała, po trzecie była dla niego za twarda...

Miałam bardzo mieszane uczucia w stosunku do gliny samoutwardzalnej,rozwiązywała w prawdzie problem pieca, ale... Nasza pierwsza przygoda skończyła się zeschnięciem niewykorzystanej całej paczki- glina była tak twarda, że ja miałam trudności z lepieniem, a co dopiero dwulatek.

Ostatnio jednak dałam się namówić na glinę polskiego producenta  Otocki. Można ją kupić w tym sklepie. Bardzo się ciesze, że spróbowałam, wszak tylko krowa nie zmienia zdania,a my z pewnością będziemy jeszcze wracać do tego produktu.

Glina jest cudownie miekka i łatwo się formuje, nie śmierdzi i nie oblepia tak rąk jak ta naturalna. Po wyjęciu z torebki mamy gotowy do użycia produkt, a po 48 godzinach mieliśmy twardy, jakby wypalony, wyrób gotowy do pomalowania i zabawy. Nie wiem jak się przechowuje bo zużyliśmy od razu całe pół kilo :)


Kontynuując nasze kuchenne zabawy przystąpiliśmy do stworzenia serwisu herbacianego.

W planach był imbryczek, 3 filiżanki i cukiernica. Zamiast cukierncy  wyszła miseczka na konfiturę. Czy jeszcze ktoś pija herbatę z konfiturą?

Robiliśmy naczynia metodą wałeczkową, czyli na podstawie przyklejaliśmy kolejne warstwy wałeczków. Zamiast przyklejać proste wałki można je jeszcze zwijac w ślimaki i przyklejać ślimaki- ale to następnym razem.

Podstawa
Robimy ścianki naczynia

Kolejne pięterko
Uszko

Muszę przyznać, że starałam się jak mogłam nie pomagać i udało mi się to, aż do momentu robienia czajnika. Tu już pomóc musiałam jednak bezwzględne minimum.A krzyków "Nie pomagaj!! Sam chcę!" nie było końca i krzyczeli równo razem


Oczywiście naczynia nie są foremne jednak duma Szarańczów z własnej zastawy jest nie do opisania :)

Gotowe :)

Serwis pomalowaliśmy- nie byle czym tylko prawdziwą emalią w postaci lakierów do paznokci.
Chłopcy często patrzą jak maluje sobie paznokcie i zawsze też chcą- to był taki prawdziwy "dzień dziecka", bo najpierw poszliśmy do Rossmana każdy mógł kupić jeden kolor i za niego sam zapłacić. A później w najbardziej wentylowanym pomieszczeniu, czyli na dworze, pomalowaliśmy nasz serwis. A, że lakier szybko zasycha to i malować trzeba było szybko.
Nie potruli się w każdym razie oparami, a warstwa "farby" jest wodoodporna i metalizująca na czym mi ogromnie zależało. Przy tym wcale nie tak łatwo przecież trafić do takiej małej buteleczki pędzelkiem więc i koordynacja wzrokowo- ruchowa skorzystała :)




Malowali uważając bardzo żeby nie rozlewać i nie brudzić- jeszcze NIGDY nie było u nas tak czysto po malowaniu :)

Później jeszcze idąc za przykładem Bajdocji zrobiliśmy torebeczki z herbatą.
Nie mogło zabraknąć srebrnych łyżeczek oraz serwetek :)



Przyjęcie gotowe!!! Zaprazamy!  Wszystko gluten free ;)


PS. Czeka nas jeszcze ozdabianie zastawy, ale niech będzie to ostatnia deska ratunku kiedy zacznie się robić deszczowo :)

Post jest zgodny z celem w podstawie programowej wych. przedszkolnego

23 komentarze :

  1. Woow! świetny pomysł! Wpraszam się na herbatkę :D

    Chyba muszę zacząć robić notatki z Twoich postów, żeby zapamiętać to co chcę z moją córką kiedyś zrobić ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszamy :) Ostrzegam tylko, że herbata trąci tekturą :)

      Usuń
  2. To ja też chętnie wpadnę, na zieloną ;)) I na ciasteczko też się skuszę bo na pewno niskokaloryczne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo ciasteczka wyjątkowo chrupiące mamy, tylko nie jestem pewna czy lekkostrawne :D

      Usuń
  3. O! To ja się piszę na herbatkę :) W takiej zastawie to pyszna będzie.
    A to jest potem takie kruche jak zastygnie (wrażliwe na upadki?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z obserwacji to nie wrażliwe na upadki (z małych wysokości), nie kruszy się ani nie brudzi. Jest taka jak kubek z kamionki, pewnie jak mocniej się rzuci to pęknie i pewnie to zależy od grubości, ale uszko dość filigranowe zrobił Tygrys i nic się nie dzieje

      Usuń
  4. Cudne:) Aż chyba sobie pójdę zrobić herbatę w kubku (który podobny jest do waszych filiżanek, tylko nieco bardziej foremny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radocha była wielka, zwłaszcza przy lakierach bo nigdy im nie dawałam bawić się lakierami- nawet opakowaniem to prawie jak taki zakazany owoc :)

      Usuń
  5. Świetny pomysł :) zapisuję w Pinterest, żeby nie zapomnieć. I dzięki za polecenie gliny!
    A dałoby radę tak zrobić prawdziwy kubek z tej gliny? Wiesz, do prawdziwego picia?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Technicznie by na bank dało radę, znaczy nie przecieka, napisałabym jednak do producenta w sprawie ewentualnej toksyczności- niby piszę że nie toksyczna, ale zawsze lepiej się upewnić :)

      Usuń
  6. Ładna zastawa! Biegnę z nadzieją po glinę - może uniknę kupowania zastawy, z której pozostały resztki. Przy okazji dziękuję za pamięć w poprzednim poście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja chyba powinnam dziękować za pokazanie prostego oblicza matematyki :)

      Usuń
  7. Cóż za nowy image! Dużo jaśniej i czytelniej. Like it :) A zastawa pierwsza klasa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miałam troszkę wolnego czasu w sobotę między 24, a 3 rano i tak jakoś wyszło :)

      Usuń
  8. Gliniaki cudne i jaka piękna zabawa.Z tymi lakierami to coś dziwnego-im bardziej zakazane, tym lepsza zabawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że to na jakiś czas zaspokoi ich chęć malowania sobie paznokci :)

      Usuń
    2. Myślę, że dadzą sobie radę...Emil maluje pisakami ;)

      Usuń
  9. Te lakiery to super pomysł (chociaż śmierdzący).
    A ja niedawno wyrzuciłam kilka starych lakierów :-(

    Zawsze jak coś wyrzucę, to zaraz okazuje się, że właśnie jest na to pomysł.
    Więc trzymam te przydasie i chomikuję, by po 3 latach zdecydować się wreszcie na porządki (czytaj: wyrzucenie), a tu masz babo placek (a raczej: lakier) ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowności, pięknie wyszedł Wam ten serwis.
    Skusimy się i my na jakieś gliniane ulepianko niebawem. Do tej pory walczyliśmy raczej z gotową masą papierową, bo glina właśnie za twarda nam się wydawała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo już nie mogę się doczekać co wyczarujesz :) Ta glina właśnie jest bardzo mieciutka, kiedyś miałam z ASTRY, albo jakiejś innej bardziej znanej firmy i to była porażka. A tu jest jak plastelina ciutkę może mniej się ciągnie, świetnie się ją formuje- nie zasycha tak bardzo szybko na rękach jak ta normalna jest taka bezskorupowa :)

      Usuń
  11. z moimi dziećmi rozwijałam się jak rasowa artystka...ich nuda prowokowała mnie do uruchamiania niesamowitych pokładów kreatywności...widzę moja droga, że ty też kończysz uniwersytet nieziemskich kompetencji...więc gratuluję i życzę osiągnięć adekwatnych do możliwości inspiratora:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Posiadanie dzieci i nie wspieranie się w ich wychowaniu instytucjami profesjonalnymi (w postaci instytucji babci też) to jak 10 fakultetów i do tego dwa poziomy wyżej w organizacji, niż reszta populacji.

      Usuń