Five o'clock?
Nieeee, ale i tak zapraszamy na herbatę.
Dawno, dawno temu, Szarańczowa mama prowadziła w przedszkolach i nie tylko zajęcia z ceramiki.
Później Tygrysa próbowałam zaznajomić trochę z gliną, ale po pierwsze nie mieliśmy pieca, co już stawiało pytanie o celowość pracy w glinie, po drugie glina mu śmierdziała, po trzecie była dla niego za twarda...
Miałam bardzo mieszane uczucia w stosunku do gliny samoutwardzalnej,rozwiązywała w prawdzie problem pieca, ale... Nasza pierwsza przygoda skończyła się zeschnięciem niewykorzystanej całej paczki- glina była tak twarda, że ja miałam trudności z lepieniem, a co dopiero dwulatek.
Ostatnio jednak dałam się namówić na glinę polskiego producenta Otocki. Można ją kupić w tym sklepie. Bardzo się ciesze, że spróbowałam, wszak tylko krowa nie zmienia zdania,a my z pewnością będziemy jeszcze wracać do tego produktu.
Glina jest cudownie miekka i łatwo się formuje, nie śmierdzi i nie oblepia tak rąk jak ta naturalna. Po wyjęciu z torebki mamy gotowy do użycia produkt, a po 48 godzinach mieliśmy twardy, jakby wypalony, wyrób gotowy do pomalowania i zabawy. Nie wiem jak się przechowuje bo zużyliśmy od razu całe pół kilo :)
W planach był imbryczek, 3 filiżanki i cukiernica. Zamiast cukierncy wyszła miseczka na konfiturę. Czy jeszcze ktoś pija herbatę z konfiturą?
Robiliśmy naczynia metodą wałeczkową, czyli na podstawie przyklejaliśmy kolejne warstwy wałeczków. Zamiast przyklejać proste wałki można je jeszcze zwijac w ślimaki i przyklejać ślimaki- ale to następnym razem.
Podstawa |
Robimy ścianki naczynia |
Kolejne pięterko |
Uszko |
Muszę przyznać, że starałam się jak mogłam nie pomagać i udało mi się to, aż do momentu robienia czajnika. Tu już pomóc musiałam jednak bezwzględne minimum.A krzyków "Nie pomagaj!! Sam chcę!" nie było końca i krzyczeli równo razem
Oczywiście naczynia nie są foremne jednak duma Szarańczów z własnej zastawy jest nie do opisania :)
Gotowe :) |
Serwis pomalowaliśmy- nie byle czym tylko prawdziwą emalią w postaci lakierów do paznokci.
Chłopcy często patrzą jak maluje sobie paznokcie i zawsze też chcą- to był taki prawdziwy "dzień dziecka", bo najpierw poszliśmy do Rossmana każdy mógł kupić jeden kolor i za niego sam zapłacić. A później w najbardziej wentylowanym pomieszczeniu, czyli na dworze, pomalowaliśmy nasz serwis. A, że lakier szybko zasycha to i malować trzeba było szybko.
Nie potruli się w każdym razie oparami, a warstwa "farby" jest wodoodporna i metalizująca na czym mi ogromnie zależało. Przy tym wcale nie tak łatwo przecież trafić do takiej małej buteleczki pędzelkiem więc i koordynacja wzrokowo- ruchowa skorzystała :)
Malowali uważając bardzo żeby nie rozlewać
i nie brudzić- jeszcze NIGDY nie było u nas tak czysto po malowaniu
:)
Nie mogło zabraknąć srebrnych łyżeczek oraz serwetek :)
Przyjęcie gotowe!!! Zaprazamy! Wszystko gluten free ;)
PS. Czeka nas jeszcze ozdabianie zastawy, ale niech będzie to ostatnia deska ratunku kiedy zacznie się robić deszczowo :)
Post jest zgodny z celem w podstawie programowej wych. przedszkolnego
Woow! świetny pomysł! Wpraszam się na herbatkę :D
OdpowiedzUsuńChyba muszę zacząć robić notatki z Twoich postów, żeby zapamiętać to co chcę z moją córką kiedyś zrobić ;))
Zapraszamy :) Ostrzegam tylko, że herbata trąci tekturą :)
UsuńTo ja też chętnie wpadnę, na zieloną ;)) I na ciasteczko też się skuszę bo na pewno niskokaloryczne :D
OdpowiedzUsuńOooo ciasteczka wyjątkowo chrupiące mamy, tylko nie jestem pewna czy lekkostrawne :D
UsuńO! To ja się piszę na herbatkę :) W takiej zastawie to pyszna będzie.
OdpowiedzUsuńA to jest potem takie kruche jak zastygnie (wrażliwe na upadki?)
Z obserwacji to nie wrażliwe na upadki (z małych wysokości), nie kruszy się ani nie brudzi. Jest taka jak kubek z kamionki, pewnie jak mocniej się rzuci to pęknie i pewnie to zależy od grubości, ale uszko dość filigranowe zrobił Tygrys i nic się nie dzieje
UsuńCudne:) Aż chyba sobie pójdę zrobić herbatę w kubku (który podobny jest do waszych filiżanek, tylko nieco bardziej foremny;)
OdpowiedzUsuńRadocha była wielka, zwłaszcza przy lakierach bo nigdy im nie dawałam bawić się lakierami- nawet opakowaniem to prawie jak taki zakazany owoc :)
UsuńŚwietny pomysł :) zapisuję w Pinterest, żeby nie zapomnieć. I dzięki za polecenie gliny!
OdpowiedzUsuńA dałoby radę tak zrobić prawdziwy kubek z tej gliny? Wiesz, do prawdziwego picia?
Pozdrawiam :)
Technicznie by na bank dało radę, znaczy nie przecieka, napisałabym jednak do producenta w sprawie ewentualnej toksyczności- niby piszę że nie toksyczna, ale zawsze lepiej się upewnić :)
UsuńŁadna zastawa! Biegnę z nadzieją po glinę - może uniknę kupowania zastawy, z której pozostały resztki. Przy okazji dziękuję za pamięć w poprzednim poście.
OdpowiedzUsuńTo ja chyba powinnam dziękować za pokazanie prostego oblicza matematyki :)
UsuńCóż za nowy image! Dużo jaśniej i czytelniej. Like it :) A zastawa pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuńDziękuję, miałam troszkę wolnego czasu w sobotę między 24, a 3 rano i tak jakoś wyszło :)
UsuńGliniaki cudne i jaka piękna zabawa.Z tymi lakierami to coś dziwnego-im bardziej zakazane, tym lepsza zabawa...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że to na jakiś czas zaspokoi ich chęć malowania sobie paznokci :)
UsuńMyślę, że dadzą sobie radę...Emil maluje pisakami ;)
UsuńTe lakiery to super pomysł (chociaż śmierdzący).
OdpowiedzUsuńA ja niedawno wyrzuciłam kilka starych lakierów :-(
Zawsze jak coś wyrzucę, to zaraz okazuje się, że właśnie jest na to pomysł.
Więc trzymam te przydasie i chomikuję, by po 3 latach zdecydować się wreszcie na porządki (czytaj: wyrzucenie), a tu masz babo placek (a raczej: lakier) ...
Znam, znam aż za dobrze :)
UsuńCudowności, pięknie wyszedł Wam ten serwis.
OdpowiedzUsuńSkusimy się i my na jakieś gliniane ulepianko niebawem. Do tej pory walczyliśmy raczej z gotową masą papierową, bo glina właśnie za twarda nam się wydawała.
Oooo już nie mogę się doczekać co wyczarujesz :) Ta glina właśnie jest bardzo mieciutka, kiedyś miałam z ASTRY, albo jakiejś innej bardziej znanej firmy i to była porażka. A tu jest jak plastelina ciutkę może mniej się ciągnie, świetnie się ją formuje- nie zasycha tak bardzo szybko na rękach jak ta normalna jest taka bezskorupowa :)
Usuńz moimi dziećmi rozwijałam się jak rasowa artystka...ich nuda prowokowała mnie do uruchamiania niesamowitych pokładów kreatywności...widzę moja droga, że ty też kończysz uniwersytet nieziemskich kompetencji...więc gratuluję i życzę osiągnięć adekwatnych do możliwości inspiratora:)))))
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńPosiadanie dzieci i nie wspieranie się w ich wychowaniu instytucjami profesjonalnymi (w postaci instytucji babci też) to jak 10 fakultetów i do tego dwa poziomy wyżej w organizacji, niż reszta populacji.